Autor:

2017-06-14, Aktualizacja: 2017-06-16 14:21

Zdobywca Mount Everestu: Cisza to niedoceniony luksus

Erling Kagge, pisarz i kolekcjoner sztuki, znany jest przede wszystkim jako podróżnik, alpinista i zdobywca tzw. trzech biegunów (północnego, południowego oraz Mount Everestu). Jego najnowsza książka „Cisza”, to 33 próby odpowiedzenia na pytanie, czym tak naprawdę jest brak dźwięków. I jaką rolę może on pełnić w naszym życiu.

Jego zdaniem cisza jest tylko przyczynkiem do tego, by zajrzeć w głąb siebie, w czasach, w których wszyscy jesteśmy stale podpięci do internetu, przeżywając to, co naukowcy nazywają FOMO, czyli Fear Of Missing Out (obawa przed byciem pominiętym). Kagge jest optymistą. Twierdzi, że w naszym zabieganym świecie jest jeszcze miejsce na refleksję i przeżywanie życia, które przeciwstawia pozbawionej refleksji, zwykłej egzystencji. Podczas jego wizyty w Warszawie rozmawialiśmy o ciszy i potrzebie spoglądania wgłąb siebie.



Proszę pozwolić, że zacznę od pytania o tytuł pańskiej książki. Dlaczego w ogóle potrzebujemy w życiu ciszy?

Potrzebujemy ciszy, ponieważ to tam spotykamy samych siebie. W świecie hałasu i różnych urządzeń elektronicznych jest znacznie łatwiej uciec od samego siebie. Cisza wokół nas jest dobra, ale ta, którą mamy w sobie, jest naprawdę ważna. Dlatego postanowiłem się zastanowić, czym cisza naprawdę jest, gdzie ją znajdziemy i czemu dziś jest jeszcze istotniejsza niż kiedykolwiek. I stworzyłem 33 odpowiedzi.

Tak, trzydzieści trzy, często zupełnie różne odpowiedzi. Jeśli dobrze zrozumiałem pana książkę, sugeruje pan, że z jednej strony nie jest dobrze odwrócić się plecami do nowoczesnego społeczeństwa, z drugiej strony często wspomina pan, że natura może być miejscem do poszukiwania spokoju i inspiracji

Nie każdy może wybrać się w Himalaje w poszukiwaniu spokoju. Musimy nauczyć się odkrywać ciszę w nas samych.
Nie jest to łatwe, ale wiele osób nie docenia swoich możliwości w tym zakresie. Powiedziałbym, że nie chodzi tu o odwrócenie się od życia, bycie egocentrykiem. Raczej o miłość do życia.

W jaki sposób najłatwiej odszukać ciszę w sobie?

Cisza przychodzi, gdy zmywamy naczynia, szydełkujemy, czytamy dobrą książkę. Czasami trzeba po prostu wyłączyć telefon lub zostawić go w domu. Gdy nie jesteśmy cały czas połączeni ze światem, możemy się zrelaksować. Gdy sięgamy po urządzenia elektroniczne, zaczynamy żyć życiem innych.

W książce wspomina pan o czymś, co szczególnie mnie zainteresowało. Cisza, pisze pan, stała się w naszych czasach dobrem luksusowym. Co ma pan na myśli?

Cisza to najbardziej niedoceniony na świecie luksus. Wielu z nas myśląc o luksusie, myśli o plastikowych torebkach od znanych producentów. Ale oczywiście, dana firma może wyprodukować tyle torebek, ile tylko rynek jest wstanie wchłonąć. Dla mnie to nie luksus, to normalny komercyjny produkt. Cisza natomiast jest indywidualna, inna dla każdego. Moja jest inna od pańskiej. Co więcej, jest darmowa i nigdy nie zostanie skomercjalizowana.


© kagge/ousland/storvik



Tak, z jednej strony to luksus, z drugiej jednak potrafię podać wiele przykładów, gdy cisza potrafi być obezwładniająca, przerażająca. To rodzaj ciszy, która rozlega się w samotności, tak jak podczas podróży na biegun chociażby. Jak sobie radzić z taką ciszą?

Cisza potrafi być skomplikowana. Może być przerażająca, ale z tego wynika jej piękno. Przez pierwsze 5 minut ciężko się przystosować. Po krótkiej chwili zaczynasz się relaksować, myśleć, zwracać ku sobie. Cisza pozwala się zatrzymać i zastanowić nad tym, co robimy.

Gdy podróżował pan samotnie przez biegun, co przychodziło panu do głowy podczas tej ciszy?

Moim zdaniem, wszyscy jesteśmy podróżnikami. To nasz naturalny stan. Gdy zostajesz sam z naturą, uświadamiasz sobie, ile energii, mocy w niej drzemie.
Zaczyna się rozumieć ogrom świata. To budzi respekt wobec natury. Z drugiej strony zdajesz sobie sprawę, że jesteś częścią tej natury.

Zmieniając trochę temat, po czym poznaje się, że doszliśmy do centrum bieguna?

Gdy stoimy na biegunie, słońce pada pod tym samym kątem przez 24 godziny. Bieguny to jedyne miejsce na ziemi, gdzie tak się dzieje. Dziś, oczywiście mamy urządzenia takie jak GPS, które mogą to potwierdzić.

Co można robić w trakcie wyprawy na biegun, by nie umrzeć z nudów? (śmiech) Pisze pan w jednym z rozdziałów, że sama wyprawa jest bardzo prosta. Wystarczy stawiać jedną stopę przed drugą. Problemem jest psychika.

Czasami musisz po prostu usiąść na chwilę, poczekać, aż wszystkie dźwięki z twojej głowy stopniowo poznikają. Nie twierdzę, że jest to łatwe, ale życie nie powinno być łatwe. Podróże nauczyły mnie, że większość z nas nie docenia własnych możliwości.

Cisza na biegunie różni się od tej, której doświadczamy np. na Mount Evereście?

Prawdę mówiąc, tak. Na Evereście cały czas wiele wiatr. Ciężko zresztą osiągnąć całkowitą ciszę. Zawsze słyszysz jakiś dźwięk. Nie sądzę, by miejsce całkowitej ciszy w ogóle istniało.


© Simon Skredderness



Spróbujmy wybiec w przyszłość. Myśli pan, że poszukiwanie ciszy będzie coraz cięższe w dobie smartfonów?

Wydaje mi się, że będzie to coraz cięższe. Ale jestem optymistą. Jako ludzie potrafimy się dostosować do otaczających warunków. Musimy mimo wszystko uważać. Mówi się, że cisza potrafi być nieprzyjemna, ale naprawdę niekomfortowe jest sprawdzanie telefonu przez cały czas, sprawdzanie poczty elektronicznej bez przerwy. To trochę niebezpieczne, bo tracimy to, co w życiu najlepsze.

Rozmawiał Przemysław Ziemichód, dziennikarz warszawa.naszemiasto.pl
Zdjęcie główne: Simon Skredderness
  •  Komentarze

Komentarze (0)